Bez zbędnych wstępów – znowu mam te koszmarne zawroty głowy.
Opisywałam je już na blogu, choćby tutaj:

Ale w skrócie – zaczęło się w styczniu 2021.

I to nie jakieś tam mroczki przed oczami, nie – że „mi słabo”, nic z tych rzeczy, to raczej uczucie, że coś mi się jakby „przelewa” w głowie, nagłe i ostre wirowanie całego świata (jak po karuzeli, tylko bardziej) z poczuciem, że bardzo szybko spadam, plus dezorientacja, utrata równowagi i władzy nad ciałem, czyli jeśli się czegoś nie złapię – to lecę w sposób totalnie przypadkowy – w bok, w dół… te fantastyczne objawy pojawiają się przy KAŻDEJ próbie podniesienia się czy kładzenia do wyra, nawet przy obrocie z boku na bok… przy wchodzeniu i wychodzeniu z samochodu, przy KAŻDEJ próbie przepłukania gardła czy zakropienia oczu, gdy trza głowę odchylić do tyłu. Przy odchyleniu do przodu także.
I gdy dłużej posiedzę przy kompie, nie robiąc sobie przerw. Po takim kilkusekundowym wirowaniu sytuacja powoli się uspokajała, czasem szybko, czasem po minucie czy trzech
.
Tak więc ponad 3 lata temu przebadano mnie i zdiagnozowano, ustalono, że to wina masywnych zwyrodnień kręgosłupa, szczególnie okolicy szyjnej; radioterapia i chemia także zrobiły swoje, więc dostałam leki, wdrożono rehabilitację.
Po paru tygodniach sytuacja zaczęła się poprawiać, po paru miesiącach było po problemie. Zgodnie z sugestię neurolożki dawkę leku powolutku zmniejszałam i z 2 tabletek, jedna rano, druga wieczorem doszłam do 2 połówek. Mniej się nie dało, bo objawy wracały.
Można więc powiedzieć, że prawie 3 lata wsio było ok, rehabilitacja i zmniejszona dawka leków działały jak ta lala.
Podczas ostatniej rutynowej kontroli obie z panią doktor cieszyłyśmy się ze skuteczności leczenia, bo wie pani, czasem zdarza się niestety, że zawroty głowy powracają, dawkę leku trzeba znowu zwiększyć
No i, kurwa, wykrakała.
Paręnaście dni temu, nocą, przewracam się na drugi bok i nagle, totalnie z zaskoczenia, świat wokoło zaczyna wirować w szybkim tempie, a może to ja wpadłam do jakiejś beczki i toczę się bezładnie …. tracę poczucie góra/dół i wydaje mi się, że zaraz spadnę z łóżka…
Gdy to wirowanie się kończy, za chwilę, powolutku, sprawdzam, czy się powtórzy przy kolejnej próbie przewrócenia się na drugi bok.
Powtarza się, niestety.
I tak jest już za KAŻDYM razem, przy KAŻDEJ próbie zmiany położenia głowy względem tułowia czy odchylenia, w poziomie lub pionie.
Wróciłam do punktu wyjścia.
Póki co zwiększyłam dawkę leku, Elutka zintensyfikowała wysiłki rehabilitacyjne – i czekamy na efekty, te niestety mogą pojawić się dopiero po paru tygodniach, jeśli nie miesiącach.
No zajebiście, fchuj zajebiście.
Wizyta kontrolna u neurolożki dopiero pod koniec maja.
Ale tragicznie nie jest: faktycznie, muszę strasznie uważać, bo nawet, gdy schylę się zawiązać buty – to od razu tracę równowagę i lecę na pysk, już parę razy przed glebnięciem uratowało mnie tylko to, że asekurowałam upadek, trzymając się ręką fotela, wanny czy innego mebla.
Natomiast żadnych problemów z tańcem 😀
Musze jedynie pamiętać – żadnego machania fryzurą, żadnych nagłych ruchów głową, pochyleń, odchyleń itepe – i dansflor należy do mnie 😀

Więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/po-raku/

3 uwagi do wpisu “Nie jest dobrze.

  1. Borze szumiący nienawidzę zawrotów głowy. U mnie się pojawiają ni z gruszki ni z pietruszki. Jak trwaja dłużej niż kwadrans mam zasuwać na pogotowie, bo u mnie to TIA, które może zwiastowac udar.

    Dbaj o siebie i oby szybko leki zadziałały, plus rehabilitacja długoterminowo.

    Polubienie

    1. O matko jedyna, jak z czapy się pojawiają, to kurde najgorzej!!!!! A udar, czy TIA to już w ogóle masakra level hard, tak że tfu tfu odpukuję i odszczekuję i absolutnie nigdy never. Współczuję ogromnie ❤ Ty też dbaj o siebie ❤

      Polubienie

Dodaj komentarz