Kiedy się ma tyle lat co ja, trudno jest zaczynać od nowa. Zdarza się jednak, że w wygodnym, wygrzanym foteliku przeciera się obicie, materiał pęka i masz dość dość przyszywania łat, na dodatek z siedzenia zaczynają wyłazić sprężyny i boleśnie wbijać się w tyłek. Nie ma rady, trza pomyśleć o nowym.
Jak wiecie zapewne, mój blog jest dla mnie jak własne dziecko, podobnie mi na nim zależy i podobnie się o niego staram.
Problem polega na tym, że wordpress z każdą aktualizacją ogranicza możliwości bezpłatnych blogów, obcinając do absurdalnego minimum ilość tzw mediów, czyli po prostu pulę GB, w moim przypadku – zdjęć.
Jakiś czas temu zmusiło mnie to do założenia nowego bloga, ale po 2,5 latach sytuacja się powtarza, osiągnęłam 92% limitu GB, czyli jeszcze kilka relacji z imprez czy koncertów i dupa, koniec zabawy.
A teraz, jak sprawdziłam, wordpress ograniczył na nowo zakładanym blogu limit mediów do 1/3 poprzedniej puli, czyli jak łatwo policzyć, nie starczyło by mi nawet na rok działalności.
No i się wkurwiłam.
Autentycznie, wkurw level max.
Później zaczęłam kombinować, już bardziej na spokojnie, jak to się mówi.
I to kombinowanie doprowadziło mnie do następujących wniosków: z upływem lat zmienia się otaczająca nas rzeczywistość, to naturalny proces i na niektóre sprawy nie mamy po prostu wpływu.
Mogę się wkurwiać, mogę płakać w poduszkę, ale więcej sensu będzie miała odpowiedź na pytanie – co dalej.
Mogłabym przenieść się na inną platformę blogową, to jasne i zastanawiałam się przez chwilę nad bloggerem.
Natomiast, nie wdając się w szczegóły, by Was nie zanudzać, ta decyzja wydała mi sią mało przyszłościowa, trochę niepewna i nieco archaiczna, dlatego wybrałam inne rozwiązanie.
Utworzyłam stronę na fb i tam przeniosę się z wpisami, które zawierają najwięcej fotek – czyli z relacjami z imprez i koncertów.
Póki co – resztę mojej pisaniny będę uprawiać na wordpressie, jednak, gdyby się okazało, że moje wpisy o porcelanie także generują sporo GB, wtedy się zastanowię, czy założyć kolejnego bloga, czy przenieść się z tym także na fejsową stronę.
Nazwa mojej nowej strony odnosi się do imprezowo-muzycznej części mojego blogowania i nosi nazwę „Drzoanna i mroczne lambady”, chciałam bowiem, żeby nawiązywała do nazwy mojego bloga, do mojej ksywki no i do treści przyszłych wpisów.
Natomiast te „mroczne lambady” to nie mój pomysł, pozwoliłam sobie zacytować pewnego Volfa 🙂

https://www.facebook.com/WolfVantageDesign

On to kiedyś, odnosząc się do naszych imprez w klimacie, użył określenia „mroczne i niezależne lambady„, strasznie mi sie to spodobało no i voilà.

oto DRZOANNA I MROCZNE LAMBADY:

https://www.facebook.com/profile.php?id=61559227464958

To więc moje początki w zupełnie nowym miejscu, trzymajcie kciuki, oby ten wybór okazał się słuszny.
No i nie omijajcie tej odnogi mojego netowego spamowania, czytajcie, oglądajcie foty, komentujcie, myślę, że na fejsowej stronie będzie to nawet wygodniejsze/łatwiejsze 🙂

Życzcie mi więc powodzenia! 🙂

więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/blog-spis-tresci/

Jedna uwaga do wpisu “Drzoanna i mroczne lambady.

Dodaj komentarz